Ta historia zaczyna się dość makabrycznie. W 2022 roku nowojorski policjant Thorn odkrywa, że popularna odżywka białkowa Soylent jest produkowana z ludzi poddanych eutanazji. Głód wywołany kryzysem klimatycznym zmusza ludzkość do poszukiwania alternatywnych źródeł pożywienia i jedna z firm wykorzystuje do tego ludzkie ciała. Na szczęście jest to tylko fabuła katastroficznego filmu SF z 1973 roku, a nie rzeczywistość. Niemniej idea odżywki Soylent zostaje w świadomości i dokładnie 40 lat po premierze filmu Rob Rhinehart tworzy domowymi sposobami własny Soylent – tym razem, wszystko na to wskazuje, bez ludzkich zwłok.

Jeśli nie interesuje Cię historia soylentu i moje ogólne zdanie na ten temat, to zapraszam do oddzielnego wpisu, w którym poszukuję króla soylentów.

Od pożywki z ludzi do jedzenia dla nerdów

Pomysł jest prosty. Rob miesza 35 składników, które uznaje za niezbędne do przeżycia (m.in. białko, maltodekstrynę, oliwę, składniki mineralne i witaminy) i tworzy odżywkę, która – przynajmniej w teorii – może całkowicie zastąpić zwykle jedzenie. Odżywka ma postać proszku, który miesza się z wodą. Ma ona oszczędzać czas i pieniądze związane z kupowaniem oraz przygotowywaniem normalnych posiłków.

Na początku swojej popularności Soylent jest taką zajawką dla nerdów, którzy na stronach typu Reddit wymieniają się przepisami na swoje soylenty. Powstaje nawet specjalna strona do tego. Później następuje komercjalizacja tego projektu. Przy pomocy kampanii crowdfundingowej zostają zebrana środki i powstaje firma Soylent Nutrition. Jej produkty są powszechnie dostępne w USA, ale nigdy nie dotarły do Polski. Za to mamy sporo klonów tego produktu. I o nich dzisiaj.

Co to właściwie jest?

Na sam początek – będę używał nazwy soylent (celowo małą literą) jako parasolowej nazwy wszystkich tego typu produktów. Uważam, że to w porządku wobec oryginalnego twórcy oraz nie faworyzuje żadnego z dostępnych w Polsce producentów. Poza tym bardzo doceniam czarny humor w niej zawarty 😈

Soylent to mieszanka

Węglowodanów pochodzących z mielonego owsa, topioki, ziemniaków, kukurydzy, ryżu maltodekstryny itp. Ich ilość oscyluje wokół 40%, choć są wyjątki. Chyba żaden z dostępnych na rynku nie ma pszenicy, a niektóre są bezglutenowe. Niemal wszystkie maja bardzo mało cukru i są dosładzane słodzikami.

Białek pozyskanych zazwyczaj z grochu i ryżu. Ale niekiedy są to bardziej egzotyczne źródła białka jak białko słonecznika czy z pestek dyni. Czasem znajdziemy też dodatek białka konopi, co zapewnia niezapomniany, ale niekoniecznie przyjemny smak. Prawie wszystkie są wegańskie i bodajże tylko dwa szejki mają w swoim składzie białko serwatkowe. Zazwyczaj są też wolne od soi (bo wiadomo – zło, GMO itp.). Ilość białka waha się w widełkach 20—30%, a przy tym część firm wypuszcza też wersję proteinową (Pro, Active, Black itp.). Więc soylenty nie są odżywkami białkowymi, ale mogą stanowić całkiem sensowne źródło białka.

Tłuszczów, których źródłem jest siemię lniane, nasiona słonecznika, mąka kokosowa lub migdałowa, MCT lub po prostu oleje roślinne. Zazwyczaj 20—30% energii pochodzi z tłuszczu.Niektórzy producenci dorzucają tłuszcz oddzielnie lub rekomendują dodatek np. oleju słonecznikowego do koktajlu.

Błonnika, który albo pochodzi z produktów wymienionych wcześniej (m.in. płatków owsianych), ale też bywa dodany np. jako babka płesznik czy wyekstrahowany błonnik. Ilość błonnika oscyluje wokół 7—9 g/100 g produktu, co jest ilością dość dużą i soylent prawdopodobnie będzie ważnym źródłem błonnika w Twojej diecie. Na typowej diecie to spora zaleta, ale jeśli masz bardzo wysokenergetyczną dietę, to może być to niewielka wada.

Składników mineralnych i witamin. Soylenty aspirują do bycia pełnowartościową dietą, więc często mają dodatki witamin i składników mineralnych, które powinny być w diecie, a których nie ma w produktach, które wchodzą w ich skład.

Bajerów i udziwniaczy. Wszystkie dostępne produkty są raczej do siebie podobne, więc producenci często szukają składnika, który mogą dodać, żeby wybić się na tle konkurencji. Często to są tzw. superfoods. Kombucha, lecytyna, luteina, probiotyki, sól himalajska, nieaktywne drożdże czy maca itp. są składnikiem większości soylentów. W mojej opinii nie ma to większego znaczenia.

Plakat filmu Soylent Green

Ej… to jakaś chemia i to nie może być zdrowe…

Wiele osób może uważać, że takie jedzenie jest na maksa sztuczne, ale moim zdanie to trochę bardziej skomplikowane. Oczywiście to są rozdrobnione, przetworzone produkty z dodatkiem witamin, a nie pełnowartościowy posiłek pełen warzyw. Uważam, że mimo starań producentów, nie da się dostarczyć wszystkich fitozwiązków z proszku tego typu. I nawet jeśli nie są one niezbędne, to mają one istotny wpływ na nasze zdrowie. Nie jest też wykluczone, że jakieś związki są nam potrzebne, a jeszcze tego nie wiemy, bo na tyle powszechnie występują w żywności, że niedobory są rzadkie.

Jest też problem sytości. Trudno mi uwierzyć, że ktoś, kto będzie spożywał kilka razy dziennie soylent będzie umiał utrzymać apetyt w ryzach ze względu na jego płynną formę – co do zasady płynne kalorie sycą mniej. No, ale te wszystkie wady mają znacznie tylko jak ktoś wpadnie na szalony pomysł jedzenia wyłącznie soylentów. A to wydaje się dość mało prawdopodobne i moim zdaniem nawet ich producenci na poważnie nie myślą o nich w ten sposób. Jednak, gdyby ktoś wpadł na taki pomysł, to odradzam.

Warto też podkreślić, że soylenty są z definicji wysoko przetworzonym produktem, ale nie mają tego czego najbardziej boimy się w przetworzonych produktach, czyli dużej ilości tłuszczu, cukru, soli i nie są wysoko smakowite – często wręcz przeciwnie… Niektórzy producenci pokusili się o ocenę swoich produktów skali NutriScore i otrzymali w niej najwyższy wynik.

A dlaczego warto?

Pogadajmy teraz o zaletach. Soylenty to tani, szybki i wygodny sposób na zjedzenie zdrowego posiłku. W mojej opinii to sensowna alternatywa dla jedzenia czegoś na mieście, posiłku w podróży czy nawet noszenia pudełek z jedzeniem. Nie jest to coś, co zaakceptują wszyscy, ale jeśli pasuje Ci jedzenie w ten sposób to fajna opcja.

Oczywiście mniejszy sens ma jedzenia tak, kiedy jesteśmy w domu. Uważam, że jeśli mamy zrobione sensowne zakupy to sklecenie chociażby pożywnych kanapek zajmie nam tylko chwilę dłużej, a będzie to coś bliżej normalnego dania. Jednak nadal może być tak, że któregoś dnia mamy bardzo dużo do zrobienia lub jesteśmy zmęczeni i taki soylent będzie spoko. Ostatecznie soylenty nadają się też jako posiłki potreningowe, ale przed treningiem bym raczej odradzał ze względu na sporą ilość błonnika w większości z nich.

Zwracam też uwagę, że porcja soylentu to zazwyczaj 400 kcal. To dość mały posiłek, nawet jeśli mamy umiarkowane zapotrzebowanie na kalorie. Dlatego, w miarę możliwości, warto go wzmocnić o jakiś owoc czy garść orzechów. Możesz też zmieszać go z mlekiem (w tym roślinnym), co powinno też poprawić smak. Zwiększy to także sytość i walory zdrowotne posiłku.

Jak to smakuje?

No różnie… na potrzeby testów dostałem od producentów kilka soylentów i spróbowałem większości z nich. I szczerze – niektóre soylent są wręcz niedobre. Nie znaczy to, że nie znajdziesz smaku, który będzie do zaakceptowania lub nawet po prostu smaczny. Dużo zależy, jak wysoko masz ustawiony akceptowalny próg smakowitości. Jest wiele osób, które nie potrafią zjeść czegoś, co nie jest dla niech bardzo smaczne. Jak sprawdzić, czy zaliczasz się do takich osób? Jeśli próbowałeś_aś różnych odżywek białkowych i żadna nie jest dla Ciebie do zaakceptowania, to prawdopodobnie z soylentem też się nie pokochasz.

Osobiście mam ten próg dość nisko i jeśli coś nie jest paskudne, to zjem – czy w tym wypadku wypiję. Ale pomimo tego niektórych nie byłem w stanie przełknąć. Trochę zależy tutaj od producenta, trochę od rodzaju (wersja podstawowa lub wysokobiałkowa), a trochę od samego smaku.

I tutaj mogę Wam sprzedać protipa – nastawcie się raczej na smaki owocowe. Być może to tylko moje preferencje, ale mam wrażenie, że kwaskowatość owoców dobrze przykrywa mdłość i ziemistość soylentu. Smaki deserowe(karmel, masło orzechowe, kakao itp.) wypadają wg mnie dużo gorzej w przypadku większości soylentów.

Myślę też, że część problemu wynika też z tego, że producenci chcą unikać za wszelką cenę cukru i stosują słodziki lub nie dosładzają ich wcale. Z jednej strony to słuszne, bo cukru jako społeczeństwo jemy za dużo. Z drugiej pewnie chodzi o marketing, bo produkty wolne od cukru lepiej się sprzedają.

Ile to kosztuje?

Cena 100 g soylentu waha się od 8 do 11 zł. Przy tym czasem są dostępne programy subskrypcyjne i zniżki, które mogą zredukować cenę o około złotówkę na porcję. Przy tym cena wersji wysokobiałkowych jest wyższa niż wersji podstawowej. Czy to dużo czy mało?

Jeśli porównamy to do posiłku w bufecie czy restauracji to bardzo mało. Jeśli porównamy to do złapania w Ropuszce banana, jogurtu i bułki lub wafli ryżowych (dla uzyskania podobnego makro) to porównywalnie lub trochę więcej. Podobnie będzie, jeśli postanowimy samemu zrobić obiad w domu i tu znowu soylent będzie trochę droższy – choć oczywiście dużo zależy od tego, jakich składników użyjesz. Z żoną oszacowaliśmy, że porcja wegańskiego obiadu kosztuje nas około 7—8 zł i ma ona 600—700 kcal.

Więc nie da się tak zaoszczędzić – no chyba, że dzięki temu przestaniesz jeść w restauracjach. Z drugiej strony nie jest to też rozwiązanie drogie, a raczej po prostu porównywalne do normalnego jedzenia.

Podsumowanie

Soylent raczej nie zmieni Twojego życia o 180 stopni. Ani raczej nie sprawi, że przestaniesz jeść na mieście, a tym bardziej gotować w domu. Niemniej może Ci pomóc zaoszczędzić trochę czasu i jest interesującą opcją awaryjną oraz w podróży. Polecam też osobom, które nie mogą zorganizować się z pudełkami do pracy i ostatecznie stołują się pod złotymi łukami.

Zapraszam też do przeczytania drugiego wpisu, gdzie porównuję ze sobą poszczególne soylenty dostępne na polskim rynku.

Oświadczenie

Ten wpis NIE JEST efektem współpracy z żadną z firm produkujących soylenty. Jedynie otrzymałem nieodpłatnie produkty do testów od firm produkujących Repeat, Huel, Yoush, Supersonic, yFood i Natural Mojo. Dzięki temu mogłem wypowiedzieć się o ich smaku.

Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

[…] A i jeśli nie wiesz, czym jest soylent i o co chodzi, to przeczytaj najpierw poprzedni wpis. […]

Joanna

Od dwóch lat jem tylko soylenty Huel( dania obiadowe) i Supersonic plus owoce i warzywa oraz płatki zytnie które do nich dodaje , bo lubie. Schudlam 40 kg , oczywiscie wlaczajac do tego gimnastyke spacery itp. Nie czuje w ogóle glodu , czuje sie lekka i energiczna , a wyniki krwi to marzenie kazdego internisty. Nie fajnie jest podchodzic do tego tematu sceptycznie jesli sie nie przetestowało na prawde tego jedzenia. Pobieżne potraktowanie tematu moze wyrzadzić innym krzywde.

Joanna

Dodam jeszcze , ze naukowo opracowane jedzenie nie moze byc gorsze o jedzenia przygotowywango w domu w wiekszosci przez ludzi którzy nie maja pojecia o dietetyce..zastanowcie sie ile syfu jest w grilowanym kawalku miesa albo w smazonym schabowym

Wybrałem posty, które mogą Ci się spodobać

Masło czy margaryna?

Kwasy omega 6 nie są prozapalne!

Czy da się wytworzyć krowie mleko, ale bez… krów?