Wiem, że wiele osób uzna, że właśnie biorę zamach na największy autorytet szeroko pojętej bańki health and fitness. Niemniej to jest rozmowa, którą musimy odbyć: profesor Huberman myli się znacznie częściej niż powinien.

Dla osób niezaznajomionych z tematem – Andrew Huberman to profesor Stanford University School of Medicine, gdzie zajmuje się neurobiologią procesu widzenia. Poważne rzeczy. Jest to niewątpliwie osoba z dużym dorobkiem naukowym, ale oczywiście nie to uczyniło go znanym. W 2021 roku ruszył on ze swoim podcastem, który szybko zdobył ogromną popularność – jego konta na YT i IG przekraczają po 4 mln obserwujących, a to tylko część jego zasięgów.

Tytuł profesora Uniwersytetu Stanforda, niewątpliwa charyzma, aparycja „eleganckiego wikinga*” i poruszanie popularnych tematów przyniosło mu sławę i autorytet wśród wielu ludzi. Postawiono go na piedestale i dla wielu „Huberman powiedział…” stoi na samym szczycie piramidy dowodów naukowych. Chyba nie będziesz się kłócił z profesorem Stanforda, prawda?

Autor: Alan Aragon

*BTW – zgooglujcie stare zdjęcia Hubermana. Zdecydowanie odrobił lekcję z budowania wizerunku. Co wiążę się z ciekawą hipotezę skąd wziął się fenomen HuberamanLab, ale o tym na końcu.

Problem w tym, że Huberman się myli. I to często, w poważnych sprawach i nawet w obrębie swojej dziedziny. Dla przykładu – jest on wielkim fanem morsowania. Cytował już w tej kwestii kiepskiej jakości (a ostatecznie wycofane) badania jako dowód za ich korzystnym wpływem na zdrowie – wszystkie źródła i polemiki w linkach.

Co gorsza wychwalał wpływ tych kąpieli na stężenie dopaminy we krwi, co ma wpływać na nastrój. Podobnie wypowiadał się o produkcji serotoniny w jelitach. Problem w tym, że jest coś takiego jak bariera krew-mózg, która nie pozwoli neuroprzekaźnikom (serotoninie i dopaminie) z krwi przedostać się do mózgu. Pod tym linkiem jeszcze naukowa praca na ten temat. I to jest coś, co profesor neurobiologii musi wiedzieć, bo tego uczy się studentów na pierwszym roku. To będzie duży zarzut, ale nie wierzę, że on się pomylił. Uważam, że ten fakt aktywnie zignorował, bo nie pasuje mu do narracji.

Regularnie zdarzają mu się też błędy w kwestii diety i suplementów. Między innymi mylił się co do słodzików – co poskutkowało świetną rozmową z dr Nortonem, więc tyle dobrego. Na marginesie – gdybym miał za coś chwalić Hubermana to za to, że często zaprasza ciekawych gości. W podcaście u Rogana chwalił turkesteron, wprost porównywał go do sterydu: nandrolonu. W rzeczywistości jest to bardzo słabo przebadany i kontrowersyjny suplement. W innym wywiadzie opowiadał to tym, że cholesterol pokarmowy jest nam niezbędny, co jest starym mitem. Mija się on z prawdą również w kwestii szkodliwości kwasów omega 6. Często wspomina o tym, że je dużo steków i masła, co niekoniecznie promuje dobre nawyki żywieniowe u jego słuchaczy. W mojej opinii wynika to z tego, że próbuje kreować swój wizerunek jako „eleganckiego twardziela-wikinga” i taka dieta dobrze z tym rezonuje.

Wiem, że ileś osób powie, że on tworzy dużo dobrych treści i po prostu czasem się pomyli. Będę z tym polemizował.

Po pierwsze jak się nie myli, to mówi rzeczy dość podstawowe – zadbaj o trening, sen, dobrą dietę. Pij wodę, nie pij alkoholu. To ważne rzeczy, ale banały.

Po drugie, myli się on w rzeczach, na których powinien się znać jako profesor neurologii (patrz bariera: krew-mózg i neuroprzekaźniki).

Po trzecie, jeśli z pozycji autorytetu mówi o czymś na czym się nie zna, to powinien to trzy razy sprawdzić albo dwa razy podkreślić, że nie jest pewien. Lub – wiem, szalone – po prostu się nie wypowiadać. Na tym polega siła i odpowiedzialność bycia profesorem Stanforda.

Szczerze mówiąc to myślę, że prestiżowy tytuł oraz rozpoznawalność przytępiły u niego zmysł samokrytyki i zdolność do wątpienia we własną wiedzę. Z resztą nie u niego pierwszego i nie u niego ostatniego. Dlatego sprawdzajcie źródła tego co mówi Huberman. Jak i każdy inny autorytet. Za prawdę powiadam Wam: nie ma takiego tytułu naukowego i nie ma takiego dyplomu uczelni, który uchroni człowieka przed wygadywaniem farmazonów.

Już po napisaniu tego artkułu trafiłem na wpis Artura Króla o Hubermanie. Bardzo polecam ten materiał. Artur punktuje psychologiczne bzdury Hubermana oraz dostarcza ciekawej perspektywy na to czemu Huberman tak często się myli oraz szalenie intrygującej teorii na to czemu stał się tak szybko popularny.

Moje polemiki z innymi niekwestowanymi autorytetami możesz wesprzeć na Patronite

Subscribe
Powiadom o
guest
12 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Mateusz

No i promowanie magicznej Yoga Nidry, która „odnawia zasoby dopaminy”. Powołał się wtedy na jakieś badanie, ale nie przeczytał pełnego tekstu. Jak sprawdziłem badanie, to słowo Yoga Nidra występowało tylko w abstrakcie, a w badaniu ludziom podawali lek agonistę dopaminy. To było w jakimś AMA.
Zapraszanie wątpliwych gości np. David Sinclair, z którymi nie chce w żadnym przypadku wchodzić w polemikę/konflikt. Być może ze względu na swój wizerunek, być może z w powodu braku przygotowania do rozmowy, nie mam pojęcia.
No i z jakiegoś powodu mnóstwo mechanistycznych wnioskowań przy jednoczesnym pomijaniu ewidentnych badań randomizowanych, meta analiz, przeglądów systematycznych. Oczywiście każdy może się pomylić, ale jednak oczekiwania od Profesora Stanfordu są po prostu wyższe, stąd imo krytyka zasadna 🙂

Aneta

Jaka szkoda, że takie „autorytety” jak autor tego postu nie są w stanie zweryfikować stawianych przez siebie tez…
A może chodzi o wywołanie zamieszania i większe zasięgi? Wole chyba myśleć, że o to chodzi właśnie a nie o zwykła ludzka głupotę…
A może to brak znajomosci obcego języka? Bo głupoty niezgodne z prawda są w tym artykule podane.
Pewnie dlatego tez niektórzy są na Stamford a inni są dietetykami?
Jeden przykład (żeby nie było)
Co gorsza wychwalał wpływ tych kąpieli na stężenie dopaminy we krwi, co ma wpływać na nastrój. „
Co za głupota- nie jest to zgodne z prawda. Bardzo jasno powiedział „we krwi i w mózgu”

Mateusz

Tutaj chyba bardziej chodziło o słowo „wychwalanie”, związane z interpretacją danych, a przynajmniej moja krytyka tego dotyczy. Dla przykładu w temacie dopaminy, w załączonym newsletterze pisze:

  • “…cold exposure causes the prolonged release of dopamine.
  • “Even short bouts of cold exposure can cause a lasting increase in dopamine and sustained elevation of mood, energy, and focus.”

Jego rozumowanie polega na tym, że „dopamina odpowiada za motywację, zimne prysznice zwiększają dopaminę, ergo jak weźmiemy zimny prysznic, to będziemy bardziej zmotywowani”. No i jest tylko i wyłącznie dobra hipoteza naukowa, natomiast Huberman obiecuje wymierne korzyści z takiej praktyki, bez mierzenia punktów końcowych w badaniu klinicznym. Podobne hipotezy stawia się podczas produkcji leków. Znana jest historia jednej firmy farmaceutycznej, która wyprodukowała lek, który obniża biomarker X we krwi i wszyscy myśleli, że to pomoże uchronić pacjentów przed zawałem serca, a potem się okazało, że pomimo obniżenia X, liczba zgonów wzrastała po spożyciu tego leku (nie pamiętam niestety nazwy leku). Lek został wycofany z rynku.
Jeżeli chodzi o samo badanie, on bardzo wybiórczo podaje źródła. Sam byłem mocno zainteresowany tematem ekspozycji na zimno i w końcu gdzieś udało mi się znaleźć literaturę w tym przypadku – https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/10751106/. Zerknij proszę do pełnego tekstu, bo abstrakty są mylące. Jest tam jakiś skok dopaminy na wykresie 5, ale w mojej ocenie bardzo mały. Dodatkowo woda miała temperaturę 14*C i była to kąpiel, gdzie całe ciało było zanurzone i musiałbym zanurzać się przez godzinę, aby osiągnąć wspomniany efekt.
Diabeł tkwi w szczegółach. Odnośnie Yoga Nidry, która też zwiększała dopaminę. Tak, udało mi się znaleźć badanie, które wspominał, bo nigdy nie dał linku, tylko mówił, że grupa naukowców z Kopenhagi. Populacją w badaniu była grupa 10 instruktorów jogi z ~10-20 letnim doświadczeniem, wzrost był chyba ~10-15% (wyniki z pamięci) i cała sesja trwała chyba godzinę. Inne punkty końcowe np. nastrój, motywacja, depresja nie były mierzone. Pojawia się zasadne pytanie, na ile ten protokół można aplikować do normalnej populacji i jaka jest realna korzyść? Może lepiej po prostu zrobić sobie drzemkę lub pójść pobiegać?

Bartek

Takich pseudo-guru należy tępić z całą stanowczością, bo niszczą ludziom zdrowie i nie ma możliwości, aby prawnie pociągnąć ich za to do odpowiedzialności (przynajmniej w polskim prawie). Takich jest więcej, np. Rippetoe, Tsatsouline, Hof. Morsowałem w miarę regularnie przez 2 lata i zaczęły mi się problemy z krążeniem w stopach i dłoniach. Diagnoza – łagodny zespół Raynauda. Obecnie męczę się z tym już 3 rok i naprawdę nie polecam stanu, w którym niezależnie od temperatury w mieszkaniu trzeba sobie ogrzewać dłonie i chodzić w dwóch parach grubych skarpet. Tylko w lecie problem znika. Nie mówiąc już o tym, że zimowy spacer nawet z grzejkami w grubych rękawicach potrafi być naprawdę irytujący, kiedy nie sposób ogrzać sobie dłoni, które są lodowate. Oczywiście Wim Hoff twierdzi, że wszystkie jego metody są poparte badaniami naukowymi, analogicznie jak Tsatsouline twierdzi, że kettle to idealny przyrząd do ćwiczeń (dopóki nie pojawią się zmiany przeciążeniowe w nadgarstkach), a Rippetoe, że jego technika robienia przysiadu jest poparta badaniami i samodzielnym „bro science” na jego studentach. Niestety wiele osób uprawiających różne rodzaje sportu nie zastanawia się nad tym jak ekstremalnym obciążeniom poddają swoje ciała przez miesiące i lata.

Andrzej

dopóki nie pojawią się zmiany przeciążeniowe w nadgarstkach

Jak ćwiczysz ze złą techniką to nie ważne czy to kettle, hantle, sztangi czy cokolwiek innego. Ćwiczę kettlami kilka lat i jestem w środowisku i jakoś nie słyszałem o zmianach przeciążeniowych w nadgarstkach. Ewentualnie opuchlizny przedramion od ciężkich turków, ale mówimy o naprawdę dużych ciężarach. Generalnie pokaż mi sport na poziomie zawodniczym, który nie wywołuje uszczerbku na zdrowiu. Wszystko kwestia adaptacji, load managementu i techniki. Jak będziesz dźwigał na wygiętych nadgarstkach no to pewnie może dojść do przeciążeń.
Trochę twój komentarz zajeżdża sfrustrowanym typem co mu coś nie wyszło i teraz smaruje wszystkich. Z tego co kojarzę zespół Raynauda może też być wywołany stresem, nieprawidłowym albo krążeniem…
Pozdro

Bartek

Na pewno zmiany zwyrodnieniowe pojawiają się tylko wtedy, kiedy technika jest zła XD. Wychodzenie z założenia, że latami da się zachować dobrą technikę przy każdym powtórzeniu, a przekładamy to na tysiące, TYSIĄCE powtórzeń, bardzo często w stanie prawie całkowitego zmęczenia mięśnia, czy też grupy mięśni jest niepoważne. I wtedy właśnie duże znaczenie ma, czy narzędziem jest coś takiego jak kettle, gdzie z założenia środek masy wywołuje moment obrotowy w nadgarstku, czy też sztanga czy hantle, gdzie ten moment obrotowy jest znacznie mniejszy. W środowisku kettlowym nie słyszałeś o zmianach przeciążeniowych nadgarstków- dowód anegdotyczny i bro science uskuteczniasz. Również założenie, że na w sporcie na poziomie zawodowym pojawiają się uszczerbki na zdrowiu, ale w sporcie amatorskim czy półprofesjonalnym uprawianym latami już się pojawić nie mogą, bo inaczej to na pewno „zła technika” jest również nie poważne.

Natalia

Mnie morsowanie wybitnie pomaga na brak motywacji i gorszą chemię w mózgu. Jeśli mam się ok, to nie widzę różnicy.

Natalia

a co jest złego w maśle i stekach?

Natalia

może morsowanie nie w krwi zwiększa dopaminę tylko bezpośrednio w mózgu? może o to mu chodziło? Czy dopamina z mózgu może przechodzić do krwi?

Wybrałem posty, które mogą Ci się spodobać

Wegetarianizm powoduje niedorozwój mózgu? – polemika z artykułem w Rzeczpospolitej

Dietetycy dla Ukrainy – podsumowanie

Dieta a efekt cieplarniany