Deklaracja konfliktu interesów: Jako entuzjasta treningów siłowych, mogę być nieobiektywny referując to zagadnienie 😉

Od dawna mówi się o „paradoksie otyłości”. Chodzi o to, że ogólna przeżywalność jest największa u osób z nieco wyższym BMI, często przekraczającym wartości uznane jako zdrowe (tj. > 25 kg/m2). Dzisiaj przeczytałem pracę, której autorzy przyglądali się temu zagadnieniu w kontekście chorób nowotworowych. 

Nie ma wątpliwości, że otyłość zwiększa ryzyko wielu nowotworów. Wynika to z wpływu otyłości na hormony, czynniki wzrostu, stan zapalny oraz insulinowrażliwość. Jednak wysokie BMI (około 30 kg/m2) w momencie stawiania diagnozy jest korzystne i tacy pacjenci częściej przeżywają chorobę nowotworową. Wyższe BMI powiązano też z większą szansą na mniej agresywną formę nowotworu. Na marginesie – podobny paradoks ma miejsce przy niewydolności serca. 

Czyli lepiej być ulanym?!

Niekoniecznie. Autorzy zwracają uwagę, że być może wcale nie ma żadnego „paradoksu otyłości”, a jest jedynie „paradoks BMI”. Jak wiadomo BMI nie bierze pod uwagę składu ciała, a jednie stosunek wagi do wzrostu. Dlatego osoby z wysokim BMI mogą być bardzo otłuszczone, otłuszczone i jednocześnie umięśnione (najczęściej) lub bardzo umięśnione.

Istnieją mechanizmy, które mogą sprawiać, że osoby o większej masie mięśniowej mają większe szanse na przeżycie choroby nowotworowej. Najbardziej oczywiste wyjaśnienie opiera się na tym, że tkanka mięśniowa stanowi rezerwuar energii i aminokwasów, a choroba nowotworowa często przebiega z wyniszczeniem i niedożywieniem, które może dodatkowo potęgować proces leczenia. W tym kontekście tkanka tłuszczowa również jest korzystna, ale w mniejszym stopniu, bo jest tylko źródłem energii, ale już nie aminokwasów. 

Rzadko się o tym mówi, ale masa mięśniowa nie tylko odpowiada za fajny wygląd na plaży i zdolność do podnoszenie ciężkich rzeczy. Mięśnie są głównym odbiorcą glukozy, wydzielają cytokiny i inne peptydy (miokiny), które mają działanie autokrynne, parakrynne lub endokrynne. Większa muskulatura może łagodzić stany zapalne wywołane otyłością, podczas gdy niższa muskulatura może przyczyniać się do miejscowego i ogólnoustrojowego stanu zapalnego oraz insulinooporności. To wszystko może wpływać na stan pacjentów z nowotworem. 

Masa mięśniowa wpływa też na proces leczenia. U osób umięśnionych bezpieczniejsze jest podawanie większych dawek chemioterapii. Wykazano też, że osoby z niższą masą mięśniową zazwyczaj dłużej przebywają w szpitalach po operacji i mają większe ryzyko infekcji okołooperacyjnej. A to też przekłada się na śmiertelność. 

Może się wydawać, że chorowanie na raka to nienajlepszy moment, żeby iść na siłownię. Niemniej, są badania, w których wykazano, że pacjenci onkologiczni są wstanie budować masę mięśniową, jeśli trenują i suplementują białko. Wykazano przy tym, że trening siłowy u tych pacjentów poprawia jakość życia. 

Podsumujmy!

Prawdopodobnie nie ma żadnego „paradoksu otyłości” w chorobach onkologicznych. Jest jedynie „paradoks BMI”, który jest związany z większą masą mięśniową. Dowody na dzień dzisiejszy nie są roztrzygającje, ale w mojej ocenie „paradoks BMI” jest znacznie bardziej przekonującą hipotezą.

Źródła

Cespedes Feliciano EM, Kroenke CH, Caan BJ. The Obesity Paradox in Cancer: How Important Is Muscle? Annu Rev Nutr. 2018;38(1):annurev-nutr-082117-051723.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Wybrałem posty, które mogą Ci się spodobać

Czy warto jeść tęczę? Na czym polega tęczowa dieta?

SIBO – kolejna moda czy faktyczny problem?

Trening siłowy jest WSAKAZANY u kobiet z PCOS!