Cheat meal tłumaczy się w Polsce jako oszukane posiłki i zakładają one zjedzenie posiłku składającego się z produktów, które zazwyczaj nie znajdują się w diecie i są postrzegane jako zakazane, tuczące lub niezdrowe.Zazwyczaj jest to fast food lub słodycze, ale oczywiście może być to cokolwiek innego. Zwolennicy tej koncepcji tłumaczą, że daje on odetchnąć od diety, poprawia relację z jedzeniem i nakręca metabolizm. Moim zdaniem nic (lub niewiele) z tego jest prawdą, a oszukiwać -tak po prostu- nie warto.

Skąd się wziął cheat meal?

Na chwilę cofnijmy się do momentu, w którym koncepcja oszukanych posiłków powstała. Trudno jest wskazać, kto pierwszy użył tego określenia, ale niewątpliwie powstał on w amerykańskim środowisku fitnessowo-kulturystycznym, w późnych latach 90 lub wczesnych 2000. Niemniej wyszukiwany w Google jest regularnie od koło 2008 roku. Jest o okres, w którym wierzono w czyste jedzenie– będąc szczerym, to ta wiara nadal płonie żywym ogniem w wielu kulturystycznych sercach. Idea czystego jedzenia zakładała, że produkty i dania można łatwo podzielić na te zdrowe i te tuczące. Wiele osób wepchnęło to do głębokiej dietetycznej ascezy i pomogło zbudować zaburzenia odżywiania.

W takich warunkach osoba, która powiedziała: Ej, Mati! Ale przecież możemy zjeść kebsa raz na dwa/ trzy tygodnie i nic się nie stanie! Nazwijmy to cheat mealem i to się wcale nie liczy! Była tyleż odważna, co genialna. Biorąc po uwagę, jak ograniczony był dobór zdrowych produktów (w zasadzie zamykał się na chudym mięsie, kaszach i niektórych warzywach) taki oszukany posiłek mógł dać autentyczne wytchnienie, możliwość spotkanie się ze znajomymi na pizzy i być może nawet wpływał korzystnie na relacje z jedzeniem.

Dziesięć lat później

Ale czasy się zmieniły. Coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że zdrowe odżywianie nie jest takie zero-jedynkowe, że można jeść regularnie słodycze i zdrowo się odżywiać, a można nie jeść ich wcale i mieć bardzo słabo zbilansowaną dietę, że bilansowanie diety to coś więcej niż tylko zdrowe składniki, a te postrzegane jako zdrowe mogą tuczyć, jeśli będą jedzone w nadmiernych ilościach. No i że wiele produktów postrzeganych jako niezdrowe wcale takie nie jest i bardzo łatwo wkomponowują się w dietę – mówię tu m.in. o pieczywie, nabiale, czy produktach słodzonych, wprowadzonych w rozsądnych ilościach. Łatwo jest też dzisiaj kontrolować swoją dietę przy pomocy aplikacji, co bardzo ułatwia elastyczne prowadzenie diety – temu poświęciłem osobny tekst.

Nie zdradzasz żony, to czemu zdradzasz dietę?

Cheat meal w domyśle zakłada, że coś jest nie tak z naszą dietą. Czy zdradzałbyś żonę z którą jesteś szczęśliwy? Nie sądzę. To czemu oszukujesz na diecie, która jest -rzekomo- idealna? I nie chodzi mi o to, że musisz zawsze jeść tak samo i nie wolno pójść na burgera z frytkami. Chodzi o to, że nazwanie czegoś oszustwem warunkuje Twój stosunek do tego.  

Z jednej strony – oszukiwanie to coś niemoralnego. Zjedzenie, nawet najbardziej kalorycznego, bogatego w cukier i tłuszcze trans posiłku nie jest niemoralne. Może być nierozsądne z punktu widzenia osiągania celów zdrowotnych i sylwetkowych, ale nie jest niemoralne – o ile nie pobiłeś kogoś lub okradłeś, żeby go zdobyć.

Z drugiej strony – oszukiwanie się nie liczy. Wiele osób uznaje kalorie z oszukanego posiłku jako coś, co nie ma znaczenia w bilansie energetycznym. Ale one mają znaczenie, czasem bardzo duże. Załóżmy, że się odchudzasz i w diecie masz niewielki deficyt (300 kcal). Idziesz na cheata i zjadasz 1200 kcal – jest to przeciętna wartość energetyczna posiłku w restauracji1. Łatwo policzyć, że tracisz w ten sposób 4 dni swojego deficytu. Wystarczy powtarzać to co tydzień, żeby robić progres połowę wolniej i się sfrustrować.

Warto zauważyć, że mówimy tu o jednym daniu w restauracji, a nie o trzydaniowym posiłku z deserem i alkoholem. Tego wolę nawet nie liczyć, ponieważ samo myślenie o wartości energetycznej takiego posiłku może spowodować przyrost tkanki tłuszczowej. Nie mówię też o napadzie objadania się, nazwanym dla niepoznaki oszukanym posiłkiem. I tu przechodzimy do kolejnego problemu.

Cheat meal, który przedłużył się w cheat week

Bardzo charakterystycznym mechanizmem dla osób odchudzający się jest porzucanie diety w momencie choćby niewielkiego odstępstwa2. Zazwyczaj dotyczy to niezaplanowanych wpadek, lecz internet jest pełen również historii ludzi, którzy wyszli na cheat meal w sobotę po popołudniu, a skończyli go w wieczorem. W niedzielę. Tydzień później. Niekiedy działa to też w mniejszej skali i co prawda nie ma cheat week, ale jest cheat day. Poważne publikacje określają to jako efekt pal to licho, ale ja wolę mniej oficjalną nazwę – tryb chędożyć to wszystko, a po angielsku fuck it mode.

Ale cheat meal nakręca metabolizm!

Część osób stosujący czity próbuje oszukać metabolizm. Dla tych, którzy wierzą we właściwości nakręcające metabolizm mam złe wiadomości. Nasz metabolizm ewoluował miliony lat, żeby radzić sobie z niedoborem jedzenia – on jest w tych kwestiach znacznie sprytniejszy od nas. Kilka frytek i porcja lodów to nie jest coś, na co może się nabrać. Dodatkowe kalorie (lub chociaż wyjście z deficytu energetycznego) mogą przynosić pewne korzyści związane z większą przemianą materii i kontrolą łaknienia. Jednak minimalny czas potrzebny, żeby zaszły korzystne zmiany wynosi 48 h poza deficytem energetycznym i jeden posiłek nic tu nie zmieni. Co więcej posiłek obfity w kalorie i tłuszcz może spowodować rozleniwienie, którego efektem będzie spadek wydatków energetycznych.

Ale to dobre dla głowy!

To zależy. Jeśli komuś rzeczywiście pomaga posiłek spoza diety, który nie jest podliczony i uwzględniany w zwyczajowej diecie to w porządku. Nie nazywałbym tego tylko cheat mealem, bo to żadne oszukiwanie, tylko zaplanowane odstępstwo od dietetycznej rutyny. Należy się jednak zastanowić, czy nie lepszą strategią będzie zwiększenie podaży kalorii na kilka dni i uwzględnienie w tym czasie smacznych, kalorycznych posiłków niż jeden, niekontrolowany, duży posiłek. Moim zdaniem pierwsza opcja jest lepsza, ale ciężko dyskutować z osobistymi odczuciami.  

Warte jest również rozważenie, czy dieta, od której trzeba odpoczywać to dobra dieta. Oczywiście, jeśli odchudzasz się długo, robisz formę życia, to będzie to męczące i chwila wytchnienia się przyda. Lecz czity bywają stosowane przez osoby budujące masę mięśniową, czy też próbujące utrzymać masę ciała, co jest nieco absurdalne, bo w takie diety zazwyczaj bez problemu wplata się wysokoenergetyczne posiłki. Często powodem oszukiwania jest narzucanie sobie nadmiernych ograniczeń – np. diety bezglutenowej, beznabiałowej, czy niedopuszczającej jakichkolwiek ilości cukru lub tłuszczu. Znowu sprawdzi się tu analogia do związku – nie ma potrzeby oszukiwać na dobrze dobranej diecie, tak jak nie zdradza się partnera, z którym jest się szczęśliwym. Więc rozwiązaniem jest naprawa relacji lub diety, a nie skoki w bok.

Jest tutaj pewien wyjątek – osoby stosujące dietę ze względu na problemy zdrowotne np. celiakię, fenyloketonurię, czy zaawansowaną cukrzycę. W takiej sytuacji dieta może dać w kość, ale odstępstwa są niedopuszczalne, a czit może wyrządzić ogromne szkody zdrowotne.

Cheat meal to głupi pomysł

Jeszcze kilka lat temu można było bronić koncepcji oszukanych posiłków, jednak dzisiaj odradzałbym takie podejście. To jest OK, żeby włączać do diety kontrolowane ilości słodyczy, fastfoodów, czy innych smacznych, ale niekoniecznie zdrowych rzeczy. To jest OK raz na jakiś czas zjeść posiłek, który normalnie w diecie nie występuje – o ile mamy świadomość, że zawarte w nim kalorie się liczą, nawet jeśli my ich nie liczmy. Nie OK jest oszukiwanie diety. A w zasadzie samego siebie, bo nikogo innego nie da się tutaj oszukać. Dlatego uważam, że lepiej nie używać tego terminu, a odstępstwa od diet wprowadzać ze świadomością ich konsekwencji, ale bez bagażu moralnego jakim jest oszukiwanie.

Źródła

  1. Urban LE, Weber JL, Heyman MB, et al. Energy Contents of Frequently Ordered Restaurant Meals and Comparison with Human Energy Requirements and US Department of Agriculture Database Information: A Multisite Randomized Study. J Acad Nutr Diet. 2016;116(4):590-598.e6. doi:10.1016/j.jand.2015.11.009
  2. Ogden J. Psychologia Odżywiania Się. Wydanie I. Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagielońskiego; 2010.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

[…] Jedzenie w ten sposób może przypominać cheat meal, ale zasada jest inna. Tutaj nikogo nie oszukujemy – po prostu część kalorii przeznaczamy na mniej zdrowe posiłki. Sam nie jestem zwolennikiem terminu oszukanych posiłków, o czym pisałem jakiś czas temu. […]

Wybrałem posty, które mogą Ci się spodobać

Masło czy margaryna?

Kwasy omega 6 nie są prozapalne!

Czy da się wytworzyć krowie mleko, ale bez… krów?